Dokopać się do prawdy Pamiętnik z Sycylii

Ludziom bardzo często wydaje się, że archeologia to jest coś, czym każdy chciałby się zajmować.  Ile razy słyszałam: „ja też zawsze chciałam/em zostać archeologiem, to musi być niesamowite i egzotyczne”.

I wszyscy ci ludzie mają rację. Archeologia to niesamowita przygoda. Ale też ciężka praca, o której jednak zapomina się, gdy tylko znajdziemy coś, co jest dla nas ogromnym „skarbem”.

Na wyprawę sycylijską jechała specjalnie wybrana grupa.  Studenci i doktoranci reprezentujący Instytut Historii: Paulina Tsekouras, mgr Agnieszka Przelor, Michał Rokita, Dominik Hadas, Dawid Żak, oraz pracownicy Instytutu Historii: dr Magdalena Przysiężna-Pizarska i Marcin Böhm. Członkiem zespołu była również jako rysownik – Teresa Demidziuk, pracownik Muzeum Arsenał we Wrocławiu. Nasza podróż, w jedną stronę, trwała prawie 48 godzin. Trasa biegła przez Czechy, Austrię, Włochy. Autostradą i promem – po to, aby zasmakować przygody i dać się ponieść duchowi  Indiany Jonesa, by poczuć się jedynymi odkrywcami tajemnic tego miejsca. Wąskimi, sycylijskimi uliczkami dotarliśmy do miejscowości Altavilla Milicia.

Nasze stanowisko mieści się na wzgórzu, około półtora kilometra od domu, który na blisko dwa tygodnie stał się naszą bazą archeologiczną. Pracę zaczynaliśmy o 7.00 rano, wraz ze wschodem słońca – szybko rosnąca temperatura zmuszała nas do pracy o tej rześkiej jeszcze porze. Mozolnie wspinaliśmy się na górę, na której stały zachowane mury kościoła Santa Maria di Campogrosso. Z naszej góry rozciągał się piękny widok na zatokę Palermo, na górę z jaskiniami, które kryją niejedną tajemnicę. Stanowisko położone jest niewątpliwie malowniczo, otoczone rosnącym na szczycie gajem oliwnym. I pięknymi widokami.

Badania archeologiczne są trudne. Trzeba bowiem potwierdzić bądź wykluczyć informacje zawarte w źródłach pisanych. Jednym słowem – odkopać prawdę. Dlatego zakładając wykop (miejsce o określonych wymiarach, zakładane na stanowisku archeologicznym), skoncentrowaliśmy się na dwóch celach: potwierdzeniu budowy architektonicznej kościoła oraz sprawdzeniu, czy na terenie przyległym do kościoła nie znajduje się cmentarzysko. Już w pierwszym wykopie odkryliśmy ślady posadzki i schody prowadzące pod ziemię, zmierzające w kierunku ukrytych krypt kościoła. Zaraz przy schodach – niespodzianka: ślady kamiennych framug drzwi prowadzących… No właśnie, nie wiedzieliśmy dokąd. Kolejne miejsca naszej eksploracji nie przyniosły rozwiązania. Pokazały natomiast bogactwo malowanej pięknie ceramiki, monety z różnych czasów i kamienne symbole dawnych budowniczych. W wykopie, po zewnętrznej stronie kościoła, pod warstwą wyschniętej na popiół ziemi, odkryliśmy szczątki tych, którzy niegdyś służyli w kościele: warstwa zbitej, brunatnej ziemi, wypełniona kamieniami, chroniła miejsca pochówku mężczyzn, dzieci i kobiet. Spodziewaliśmy się odkryć pochówki chrześcijańskie i wcześniejsze, przedchrześcijańskie. Chrześcijańskie – zwłoki ułożone na wznak, z twarzą zwróconą w kierunku wschodzącego słońca – zdecydowanie przeważały.

Miejsca przy ścianie południowej kościoła były szczególnie ważne, dlatego wiele osób chciało spocząć właśnie tutaj. Chowano tu dorosłych i dzieci (kobiety i dzieci na obrzeżach tych stref). Malutkie groby dzieci przykryte były ogromnymi dachówkami, a w środku znajdowaliśmy małe monety, paciorki lub ozdoby z brązu.  A pod nimi, tam, gdzie już powinna znajdować się tylko skała, odkryliśmy pochówki przedchrześcijańskie. Zwłoki układano na boku, z nogami podgiętymi i rękami złożonymi pod głową. Bez żadnych przedmiotów na drogę, bez ceramiki.

Ale że nie samą pracą naukową człowiek żyje, w niedzielne poranki zwiedzaliśmy ciasne uliczki Palermo, przyglądaliśmy się dziełom wspaniałych artystów w kościołach, szczególnie  Santa Maria dell’ Ammiraglio na Piazza Bellini – budowlę ufundował Jerzy z Antiochii,  admirał na dworze króla Sycylii, Rogera II w 1143 r., na potrzeby wiernych obrządku bizantyjskiego. Podziwialiśmy kunszt rzeźbiarzy i malarzy w kaplicy Cappella Palatina na Piazza Indipendenza oraz w Katedrze Palermo na Via Vittorio Emanuele, zbudowanej na zlecenia arcybiskupa Palermo Gualtierro Offamilio w latach 1069–1190. I katakumby Kapucynów, w których znajdują się mumie ok. 8000 zmarłych – mężczyzn, kobiet i dzieci. Pierwsze mumie pochodzą z XVI wieku, a ostatnią jest mumia  dziewczynki zmarłej w latach 20. XX wieku.

Z Palermo pojechaliśmy do Agrigento – pierwsze ślady osadnictwa greckiego na tym terenie (ceramika mykeńska oraz groby tholosowe) pochodzą z XIV w. p.n.e. Mieszkańcami tego miejsca byli koloniści z Koryntu i Rodos, a ślady dawnych świątyń cieszą oczy takich pasjonatów przeszłości, jak my. Ostatnimi punktami w naszej  podróży były miejsca znane – Pompeje i Wenecja. Gdy po tych podróżach wracaliśmy do Altavilli, miło było wracać na wykop.  Czas mijał bardzo szybko i już wkrótce musieliśmy wracać. Na pocieszenie, w ostatnim dniu odkryliśmy coś, czego nie spodziewaliśmy się nigdy odkryć w okolicach kościoła – zaraz przy ścieżce zobaczyliśmy roślinkę, która wydała nam się znajoma. Znaliśmy ją z ikonografii, źródeł pisanych. Tu pojawiła się prawdziwa: mandragora lekarska, składnik napojów magicznych i element czarodziejskich praktyk!             Wrócimy tam, już wkrótce. A może przy okazji rozwikłamy kolejną sycylijską tajemnicę: do jakich celów tamtejsi mnisi używali mandragory?  Szukamy dofinansowania do kolejnego wyjazdu na badania…